Dziecko czy rodzic u psychoterapeuty?
2017-06-27
Zanim zaczniemy pracować z dzieckiem terapeutycznie, pierwsze spotkania mają charakter konsultacyjny. Najczęściej są to 2-3 rozmowy-konsultacje. Spotkania z dzieckiem nie mogą przebiegać bez dokładnego wywiadu z rodzicami, choć niestety bardzo często zdarza się, że rodzice przyprowadzają dziecko, czy też już dorastającego młodego człowieka (bo z takimi mam przyjemność pracować) oczekując „naprawy”. Często jest też tak, że przedstawiają „kłopot” jaki sprawia dziecko, wręcz sami sugerują czego należy je „nauczyć”, co powinno się w nim/niej zmienić, sami stawiają diagnozę... Wielu z nich wydaje się nie dopuszczać do swojej świadomości, że rodzina to system, że dziecko potrzebuje sprawnie funkcjonującej rodziny i ważne, aby każdy jej element pracował poprawnie. Niektórym rodzicom wydaje się, że kłopoty wychowawcze pojawiające się w szkole i/lub w domu (bo nie zawsze to idzie w parze, często jest albo, albo) wynikają wyłącznie z dziecka, jego „problemów” z emocjami, niewłaściwego podejścia nauczycieli, pedagogów, innych dzieci w szkole, charakteru, temperamentu etc. Dlatego też przyprowadzając dziecko na konsultację, musisz mieć świadomość, że jeśli naprawdę oczekujesz pomocy, chcesz aby coś zaczęło lepiej działać, masz wątpliwości, przygotuj się, że Ty sam, jako osoba dorosła, rodzic, element systemu, jakim jest rodzina, którą tworzysz razem ze swoim dzieckiem, również powinieneś podejść do sprawy otwarcie i być gotowy na konsultację terapeutyczną. Niektórych to przeraża, zwłaszcza tych przekonanych i pewnych o tym co jest "problemem" ich dziecka, nie zdających sobie sprawy ze swojej roli w tej kwestii. Niektórzy po kilku spotkaniach, czasem po pierwszej informacji zwrotnej już się nie pojawiają... Pozostaje mieć nadzieję, że po opadnięciu złości, jakaś refleksja jednak powstanie, przynajmniej u niektórych... Inni płaczą, często wyrzucając sobie błędy, wzbudzając w sobie poczucie winy... Niepotrzebnie.
Często robimy coś nie tak jak trzeba, bo po prostu nie umiemy inaczej, nie wiemy, że popełniamy błąd, robimy coś w dobrej wierze, bo chcemy dobra naszego dziecka. Właśnie po to są takie spotkania, aby spojrzeć na te kwestie z innej perspektywy, zobaczyć coś, na co do tej pory prawdopodobnie nie zwracaliśmy uwagi, spojrzeć po to, aby zastanowić się co można usprawnić, poprawić, żeby lepiej funkcjonowało...
Spotkania, które ja proponuję wyglądają zazwyczaj tak, że pierwsze spotkanie to konsultacja terapeutyczna rodzica/rodziców, a następnie rozmowa z samym dzieckiem. Po konsultacjach rodzice dostają 10-15 minutowy feedback, który już niejednokrotnie zamieniał się w kolejną konsultację rodzicielską. Często zdarza się tak, po rozmowach z dziećmi, że obraz przedstawiony przez nie i ten przedstawiony przez rodzica bardzo się różni. Rozmowy dotyczą najczęściej tego jak wygląda funkcjonowanie dziecka w szkole w domu, jak wygląda jego dzień, jak wyglądają jego relacje z kolegami, koleżankami, dorosłymi w szkole i w domu. Rozmawiamy o tym co najbardziej lubi robić i o tym co sprawia mu największą trudność. Zastanawiamy się co mogłoby się zmienić na lepsze i po czym rozpoznalibyśmy, że ta zmiana zaszła. Rodzice natomiast, oprócz odpowiedzi na podobne pytania opowiadają również o tym, jakie metody wychowawcze stosują, jak funkcjonuje ich rodzina, jak wyglądają relacje małżeńskie, komunikacja między nimi, między nimi a dziećmi, jak wygląda ich dzień, jak spędzają wolny czas etc. (w sytuacji gdy rodzice przychodzą razem terapeuta ma duże szanse poczynić wiele przydatnych obserwacji w tym temacie).
W kontekście ewentualnej pracy z dzieckiem to rodzice stają się „dodatkowymi” terapeutami swojego dziecka, dlatego też współpraca ich z terapeutą jest niezmiernie ważna. Z tym niestety bywa różnie. Często okazuje się, że „problemy” widziane oczami rodzica są wynikiem ich nadmiernych oczekiwań w stosunku do dziecka. Okazuje się, że dziecko bardzo dobrze komunikuje się, wbrew temu co mówią rodzice, ma wiele ciekawych zainteresowań, o których opowiada, czasem żali się na kolegów z klasy, czy na szkołę, co jest w dużej mierze, do pewnego stopnia naturalne, a z innymi bardzo się przyjaźni. Mam wrażenie, że w przypadku rodziców reagujących nadmiarowo, czasem bardzo impulsywnie pewne tematy poruszane przez dziecko urastają do ogromnych problemów. Jest grupa rodziców bardzo mocno „nakręcających się”, widzących wielkie problemy dziecka w naturalnych sytuacjach czy też doświadczeniach towarzyszących większości dzieci, natomiast nie widzących kłopotu u jego źródła. Dziecko, jak każdy człowiek ma prawo wyrażać swoją złość, ma prawo do smutku i do łez, tak samo jak prawo do szczęścia i radości. Ma prawo, też pewnych rzeczy nie lubić bądź się ich obawiać, mimo iż dla taty lub mamy ta sama rzecz jest źródłem ogromnej frajdy. Naszego dziecka nie muszą wszyscy dokoła lubić, kochać i uwielbiać, tak samo jak i ono nie musi lubić każdego człowieka w swoim otoczeniu. Nasze dziecko może być introwertyczne mimo, że my sami jesteśmy wulkanem energii i duszą towarzystwa, może działać wolniej, zastanawiać się bądź wahać, bo jest sobą a nie przedłużeniem swojego rodzica. Może mieć zupełnie inne zainteresowania aniżeli te, które wydają się być atrakcyjne dla rodzica. Bardzo często problemy emocjonalne dziecka, zgłaszane przez rodzica są rzeczywistym problemem, aczkolwiek wielokrotnie wynikającym z trudności pojawiających się w rodzinie. Wspomniane już wyżej nadmierne oczekiwania, kłótnie rodziców, sposoby rozwiązywania konfliktów między rodzicami, brak czasu na bycie po prostu dzieckiem, przeładowanie ogromną ilością zadań i dodatkowych zajęć czy tez poczucie bycia nieakceptowanym. Akceptacja własnego dziecka, z jego wszystkimi zaletami i widzianymi przez rodzica wadami jest niepodważalnie ważna. Jeśli dziecko usilnie próbuje sprostać wymaganiom rodzica, ciągle ma poczucie, że w czymś nie jest wystarczająco doskonałe, nie jest wystarczająco idealne, aby zasłużyć na zadowolenie mamy bądź taty nie czuje się akceptowane, a dziecko jest elementem systemu nastawionym na współpracę. Ono współpracuje z rodzicem, jeśli czuje, że rodzic jest nieusatysfakcjonowany szuka winy w samym sobie. To ja dziecko nie jestem wystarczająco dobre dla mojego rodzica. Bardzo często skumulowane w wyniku tego procesu emocje muszą się skanalizować, a jak to się dzieje? A najczęściej właśnie zaczynającymi się pojawiać wybuchami złości, czy to w szkole - tam łatwiej przemieścić złość, na kogoś innego, aniżeli mama czy tata, ale czasem również w domu. Emocje tłumione uciekają również w ciało, a ciało długo pamięta i oddaje je w postaci bólów brzucha, pocących się rąk, bezsenności, moczenia nocnego, bólów głowy etc. Kiedy indziej w miejscu złości pojawia się nasilający się smutek, który może być dużo bardziej niebezpieczny niż wybuchy złości dziecka. Innym razem pojawia się lęk...
Drodzy rodzice przygotujcie się ,że wychowanie dziecka to ogromna przygoda i nikt za Was jej nie przeżyje, nikt „nie naprawi” Waszego dziecka jeśli nie zechcecie współpracować, jeśli szczerze i poważnie nie przyjrzycie się samym sobie, Waszym relacjom wewnątrz systemu jakim jest rodzina, którą tworzycie z dzieckiem. Bardzo szybko możecie się przekonać, że wiele kłopotów, które widzicie w swoich dzieciach zniknie, kiedy usprawnicie system, kiedy będziecie mądrze towarzyszyć swoim dzieciom, obserwować nie oceniając, kiedy będziecie więcej słuchać swoich dzieci aniżeli do nich mówić, kiedy założycie filtr na swoje emocje, którymi bardzo często zdarza się wam ubarwiać opowieści swoich dzieci , przez co, dość niewinne i wcale niegroźne sytuacje urastają do wielkich problemów, bardzo często wprowadzając dziecko w zakłopotanie, ono nie raz mówi „Jezuuu po co ja to mówiłam mamie”. Jeśli chcesz, aby dziecko do Ciebie mówiło, nie przestało na pewnym etapie swojego młodzieńczego życia daj mu przestrzeń, daj mu przestrzeń na przeżywanie, na emocje; na złość, na smutek i na radość, a czasem na strach. Obserwuj i jeszcze raz obserwuj. Konteneruj emocje swojego dziecka, nie obarczaj go dodatkowo swoimi... Bądź tuż obok. Akceptując je w pełni takim jakie ono jest, bo jest Twoje a Ty jesteś dla niego całym światem. Bądź mądrym przywódcą, przewodnikiem a nie treserem. Staraj się wzmacniać jego poczucie wartości, nie oczekuj, że to się zrobi samo, że ktoś inny doceni Twoje dziecko, kiedy Ty sam więcej wymagasz aniżeli doceniasz, kiedy czekasz tylko na efekt, nie widząc procesu, który do tego efektu prowadzi. Staraj się wzmagać w dziecku motywację wewnętrzną, tak aby chciało mu się chcieć dla samego siebie a nie wyłącznie dla Ciebie. Pozwól czasem na konsekwencje, jeśli będziesz usuwał z jego drogi każdy kamyk, w dorosłym życiu potknie się o ziarno piasku... Zwróć uwagę, że bardzo często problemy, które widzisz są wynikiem wołania o pomoc, o uwagę... Kochaj bezwarunkowo. Pamiętaj, że nie nauczysz dziecka kontrolowania złości, kiedy ty sam nad swoją nie będziesz panować, kiedy wybuchasz, albo tłumisz ją reagując bierną agresją, kiedy sam każdą sytuację konfliktową kończysz kłótnią, nie wymagaj od dziecka umiejętności rozwiązywania konfliktów, nie wychowasz grzecznego dziecka ciągle mówiąc mu jakie jest niegrzeczne. Skoro nie pozwalasz dziecku na jego prawdziwe emocje (nie płacz, nie bądź beksą, bądź facet) to znaczy, że być może sam masz kłopot z identyfikacją swoich stanów emocjonalnych... Weź również pod uwagę, że Twoje dziecko mimo, że młodsze, bardziej energiczne i świeże też może być czasem po prostu zmęczone. Pozwól mu odpocząć, ponudzić się, zrobić coś, na co ono ma ochotę (oczywiście w granicach rozsądku;)), zjeść to, na co ono ma ochotę, a jeśli jej nie ma, pozwól powiedzieć nie. Ono ma prawo do swojego zdania podobnie jak do swoich emocji. Zainteresuj się co lubi robić, co oglądać, czego słuchać... Bądź tuż obok, podążaj, obserwuj i słuchaj, aby nie przegapić tych rzeczywistych niebezpiecznych problemów, kiedy ewentualnie nadejdą...
M.